
O Dolomitach słyszał chyba każdy, nieprawdaż? A mówi Wam coś nazwa Tre Cime di Lavaredo?
To w końcu góry oferujące jedne z najbardziej niesamowitych widoków na świecie. A żeby było jeszcze ciekawiej w samym sercu Dolomitów znajduje się prawdopodobnie najbardziej kultowy szlak trekkingowy w całej Itali a może i w całych Alpach.
O czym mowa?
Zwyciężca może być tylko jeden i chodzi tutaj oczywiście o słynną wędrówkę wokół Tre Cime di Lavaredo (niem. Drei Zinnen). Trzy Siostry, trzy wieże, trzy szczyty to tylko nieliczne określenia najpopularniejszych formacji skalnych we włoskich Dolomitach. Ciekawi jesteście jak wyglądają z bliska i dlaczego stosunkowo łatwa do przejścia droga ciągnie się godzinami?
Jeśli odpowiedź brzmi tak to zapraszamy Was w drogę!
Tre Cime di Lavaredo – jak tam dojechać?
Z Monachium droga jest stosunkowo łatwa i krótka do pokonania. Nieco ponad 300km i trochę ponad 4 godziny jazdy sprawiają, że wystarczy weekend, lub dłuższy weekend aby móc wybrać się na wędrówkę wokół Tre Cime.
Na trasie niemieckie autostrady są bezpłatne. W Austrii należy wykupić winietę (w naszym wypadku 10 dniowa), koszt to 11.50 EUR (2024). Płatności na włoskich autostradach naliczane są zgodnie z taryfikatorem za przejechane kilometry. Kwoty nie są jakieś tragiczne zatem spokojnie można jechać.
Wyjazd z Polski niestety będzie nieco bardziej czasochłonny, jeśli zdecydujemy się na opcję samochodową. Można też pokusić się o wersję samolotową i przylecieć do austriackiego Innsbrucka, z którego do Tre Cime jest już naprawdę niedaleko. Jeśli natomiast macie w planach wyjazd do Włoch, nad morze to warto zrobić chociażby jednodniowego stopa i odwiedzić Tre Cime di Lavaredo.
Jak wygląda szlak wokół Tre Cime di Lavaredo?
Ten najbardziej klasyczny szlak to Tre Cime Circuit, czyli innymi słowy mówiąc pętla wokół „Trzech Sióstr”. Całość liczy sobie około 9 km i należy bez wątpienia, paradoksalnie do najłatwiejszych wysokogórskich szlaków w Dolomitach.
Początek trasy to ogromny parking przy schronisku Rifugio Auronzo. Wjazd na parking jest już dużo niżej i ku niezadowoleniu wielu turystów jest to pobyt płatny. Koszt biletu postojowego na auto osobowe to na sierpień 2021 30 EUR. Jest to, trzeba przyznać opłata relatywnie wysoka, jednakże widoki wynagradzają wszystko!

Przy schornisku Rifugio Auronzo, przy południowej ścianie Tre Cime rozpoczyna się szlak 101. To właśnie jego uroki będziemy podziwiać podczas tej wyprawy.
Pierwszy odcinek drogi to dosłownie „wydarty” górze szlak, który zaprowadzi nas do niewielkich rozmiarów kapliczki Cappella Degli Alpini.

Ruszamy w trasę na dobre!
Już dosłownie kilka kroków od schroniska. Zaraz po wejściu na szlak, naszym oczom, pomimo dość niekorzystnej pogody zaczynają ukazywać się widoki jak malowane. Dolomity nieśmiało prezentują swoje piękno i majestat.

A im dalej tym coraz większy zachwyt. No bo jak tu nie przystanąć choć ma krótką chwilę, kiedy oczom ukazują się takie zapierające dech w piersiach widoki.


Zostawiamy za sobą schronisko Auronzo i kierujemy się w stronę wspomnianej już kapliczki.

Cappella Degli Alpini została wybudowana ku pamięci żołnierzy walczących podczas I Wojny Światowej. Sam budynek jest naprawdę niewielkich rozmiarów i dość skromnie urządzony. Niewątpliwie jednak warto chociaż na kilka minut się tutaj zatrzymać i to nie tylko dla widoków ale przede wszystkim dla chwili zadumy aby jeszcze bardziej móc docenić jak dobrze nam się żyje bez wojen.


A za zakrętem to będą dopiero widoki!
Stąd już niedaleko do pierwszego większego punktu przystankowego Rifugio Lavaredo. Schronisko stanowi swoisty węzeł komunikacyjny i „rozjazd” szlakowy. Tutaj można chwilę odpocząć, istnieje także możliwość zakupu jedzenia i picia oraz skorzystania z toalety. Przy schronisku jest rozgałęzienie szlaków, więc dla tych wszystkich, którzy chcą nieco dalej pójść jest to właśnie odpowiedni moment na taką decyzję.

W tym miejscu także zaczyna się najtrudniejszy odcinek całej pętli wokół Tre Cime, wspinaczka przełęczą Forcella Lavaredo. Trasa wije się na wysokości 2454 m.n.p.m. Brzmi poważnie ale nie powinniście się zrażać, bowiem przewyższenie na tym odcinku nie jest aż tak bardzo duże, więc dacie spokojnie radę. W końcu od samego początku jesteśmy już wysoko w górach.




Korzystając z klasycznej pętli, przełęczą Forcella Lavaredo dojdziecie do kolejnego schroniska jakim jest Rifugio Locatelli.

Ze względów pogodowych my zdecydowaliśmy się nieco zmodyfikować szlak i zamiast podążać w kierunku Rifugio Locatelli obraliśmy drogę prowadzącą od strony północnej praktycznie przy samych szczytach Tre Cime. Gdy warunki pogodowe są sprzyjające warto jednak iść w kierunku Rifugio Locatelli i zrobić większą pętle. Z tego schroniska będziecie mieli Tre Cime z nieco dalszej perspektywy, jednakże widoki będą równie niesamowite.
Ale zanim weszliśmy na kolejny szlak w końcu chmury przesunęły się na tyle, że byliśmy w stanie ujrzeć widok, na który czekaliśmy przez lata.
Są i one – Tre Cime di Lavaredo!
Panie i Panowie pierwsza nieśmiała odsłona Tre Cime!


Po postoju na zrobienie miliona zdjęć ruszyliśmy w dalszą drogę kierując się trochę po omacku na ledwo widoczny szlak biegnący dosłownie u stóp Trzech Sióstr.
Ku naszemu zaskoczeniu zaczął się całkowicie zmieniać krajobraz dookoła nas. Podczas gdy do tej pory widoki choć nad wyraz piękne pozostawały w klasycznych schematach określających widoki górskie.
To, co jednak było przed nami z całą pewnością bardziej przypomina jakiś pozaziemski kawałek planety aniżeli naszą poczciwą Matkę Ziemię. Niektórzy porównują tą część pętli do krajobrazu księżycowego i trzeba przyznać, że chyba jest w tym sporo racji, gdyż takie widoki nie zdarzają się często.
Czy to jeszcze ziemia?
Witamy na Księżycowej Pustyni!


Po takich wrażeniach myśleliśmy, że długo już nas nic tak nie oczaruje… gdy, to po prostu odwróciliśmy głowy a tam widok okazał się równie okazały.
Stanęliśmy twarzą w twarz z Trzema Siostrami z Lavaredo. W takich właśnie chwilach człowiek zdaje sobie sprawę jak bardzo malutki jest i jak niewiele może w starciu z naturą.

Jeszcze nie całkiem odsłonięte ale już wyraźnie widać ich zarysy. Ogromne, postrzępione, majestatycznie królujące nad okolicą, łaskawie wpuszczają nas na chwilę do swojego królestwa abyśmy mogli je podziwiać. Ze względu na okoliczności przyrody ten krótki odcinek trasy trwał znów nad wyraz długo. No ale sami powiedzcie, jak nie zatrzymywać się co chwilę, kiedy wokół takie cuda.

Czekaliśmy także w nadziei, że „Siostry” odsłonią się w pełni jednak pogoda chciała inaczej. Zamiast pokazać swoje lica „Siostry” się chyba pogniewały i okryły chmurami na całego.
Idą grzmoty!
A my?
My mieliśmy więcej szczęścia jak rozumu. Szczęśliwym trafem byliśmy już tylko kilkadziesiąt metrów od kolejnego schroniska i widząc co szykuje się na niebie czym prędzej pobiegliśmy w jego kierunku aby nie przemoknąć do suchej nitki. Burze w górach potrafią być naprawdę niemiłym przeżyciem.

Ale jak to mówią po burzy zawsze wychodzi słońce! Nawałnice przeczekaliśmy w malutkim schronisku Langalm a po jej przejściu jak za pomocą zaczarowanej różdżki zniknęła większość chmur i w końcu trudy całej trasy zostały wynagrodzone.


Bo po burzy zawsze wychodzi słońce!
Oto mamy przed sobą obraz, na który czekaliśmy od początku wyprawy. Wyczekiwane Tre Cime w całej swej okazałości. Tak naprawdę to nie Trzy a Pięć Sióstr tworzy tą kultowa formację skalną.
Przedstawiamy Wam po kolei panny z Dolomitów – Cima Ovest, Cima Grande i Cima Piccola a na dokładkę jeszcze Punta di Frida oraz Cima Piccolissima. Najwyższą z nich jest Cima Grande, która wznosi się na niemalże 3 tysiące metrów a dokładnie jej „Wysokość” mierzy 2999 metrów.


To co zobaczyliśmy jest bez dwóch zdań jednym z najpiękniejszych widoków jakie do tej pory było nam dane ujrzeć. Znajduje się w pierwszej 3 i raczej na bardzo długo tam pozostanie.
Korzystając z okna pogodowego pokręciliśmy się jeszcze nieco po okolicy aby móc popatrzeć na te niesamowite formacje skalne.

Powoli pora kończyć nasz szlak!
Pogoda tego dnia jednak nie pozwalała na zbyt długie postoje. Kolejna partia chmur już powoli szykowała się do natarcia. Nie pozostawało zatem nic innego jak przyspieszyć tempa aby zdążyć do samochodu przed kolejną ulewą.
Na ostatnim odcinku drogi spotkaliśmy jeszcze takie wspaniałe widoki.


I powiedzcie sami jak tu nie kochać gór? Nas trekking wokół Tre Cime po prostu oczarował. Dolomity są jak magnes, przyciągają całą swoją siłą i zachęcają do kolejnych odwiedzin. Do zaoferowania maja bardzo dużo i wydaje się nam, że każdy, nawet najwybredniejszy maruda znajdzie tutaj coś, co wyjątkowo mu się spodoba.
Ich uroda sprawia, że nawet krótki wydawałoby się szlak może ciągnąć się bardzo długo. Przystanki na zdjęcie i tak po prostu aby chwilę posiedzieć i popatrzeć są co kawałek. Ale czy można tutaj inaczej? Naszym zdaniem NIE!
Przed nami jeszcze wiele zakątków do odkrycia. Będziemy chcieli odkryć dla siebie i dla Was kolejne piękne miejsca regionu Tyrolu Południowego.
A tymczasem ledwo dotarliśmy do auta a tu już kolejna ulewa maszeruje na nas. Uciekamy zatem, w jakieś bardziej suche miejsce 🙂
Dolomity są tak piękne, że podejrzewamy iż ten wpis to dla Was za mało! Jeśli mamy rację, to zajrzyjcie na jeszcze na takie wpisy jak:
- Lago di Carezza
- Lago di Braies
- Jarmarki Bożonarodzeniowe Tyrolu Południowego
- Co zobaczyć w Dolomitach – Top 10!
Jeśli podobał się Wam wpis zostawcie po sobie jakiś mały ślad w formie komentarza lub polubienia nas na facebooku TakeaBreakePD albo Instagramie takeabreakpd.
Do przeczytania w kolejnym wpisie!
xoxo